strona główna  artykuły obrazkikalendarium o co chodzi Tajniak
podpisy (protest) podpisy (dymisja) popierają protest Księga gości


 Czytaj też:

Artykuły - spis



Smętny zawód prowokatora - Manuela Gretkowska

Wprost, nr 18, 5 maja 2002

Radiowa, niegdyś kultowa Trójka niedomaga, bo słuchacze wolą komercję albo inny rodzaj inteligentnej rozrywki niż radio. Zaangażowano mnie więc do uszminkowania ust chorej. Wymyślono audycję "Mann i Manuela", w której miałam z Wojciechem Mannem błyskotliwie rajcować słuchaczy na tematy damsko-męskie. Proste założenie:Mann gwarantuje radiowe doświadczenie, humor i kulturę, ja - słynna skandalistka - etatową prowokację. Mieliśmy się wzajemnie podniecać i studzić na antenie w niedzielne przedpołudnia. Znakomita pora, by przy biciu kościelnych dzwonów zabawiać się salonowo erotyką i konkurować ze stacjami komercyjnymi. W pierwszej audycji zaczęliśmy od rozważań nad molestowaniem seksualnym. Podyskutowaliśmy też o ciekawostkach z tygodników społeczno-politycznych i pod koniec zeszło na anegdotki. Mann opowiedział o porzuconym facecie, mściwie wyznającym kochance: "Wszystkie orgazmy udawałem!". Kiedy gawędziliśmy o seksie oralnym, słuchacze przysyłali e-maile prostujące nasze przyzwyczajenia językowe: "Nie mówi się już zrobić laskę, ale loda". Przysyłali też e-maile wzburzone: "To świństwa!".

Trudno zadowolić wszystkich. Otwarte mówienie o seksie kojarzy się wielu z wulgarnością i "Big Brother". Nic dziwnego, w państwowych przyzwoitych mediach seks omawia się tylko z pozycji fotela ginekologicznego, medycznie albo poradnikowe. Gdzie więc normalni ludzie mogą wysłuchać bezprudcryjnych rozmów o erotyce? Wydawało się, że teraz w Trójce, która postanowiła zostać nowoczesnym radiem, mówiącym nowoczesnym językiem. Ale trwało to bardzo krótko - jedną audycję. Wtrąciło się Biuro Programowe Polskiego Radia z sicdemnastostronicowym omówieniem naszego występu czy wręcz występku obyczajowego. Według tej cenzorskiej opinii, audycja "(...) wyraźnie naruszała regulamin kwalifikowania, rozpowszechniania i sposobu zapowiadania audycji lub innych przekazów, które mogą zagrażać moralnemu lub fizycznemu rozwojowi niepełnoletnich". W rezultacie zabroniono nam używać słów z poprzedniej audycji, gdyż grozi to na przykład fizycznym złamaniem kręgosłupa słuchacza. Dyrektor Trójki, musiał - jako urzędnik podporządkować się radom z Kraju Rad, czyli porządnej, ocenzurowanej Polski. Zakazano nam używać na antenie także określeń czynności fizjologicznych.

- No cóż, jeśli orgazm jest dla niektórych sprawą czysto fizjologiczna. le chyba katar też? - zastanawiałam się na głos, wiedząc, że albo poddam się cenzurze (nawet nie obyczajowej, ale wbrewrozsądkowej), albo zrezygnuję. - Jak mówić o sprawach damsko-męskich, nie używając pewnych sformułowań? - dopytywałam. - Można nie wprost, aluzjami - zachęcał dyrektor.

Chyba najlepiej dźwiękami naśladowczymi. Audycja erotyczno-onomatopeiczna. Bezpieczny mikrofon propagujący bezpieczny seks. Podziękowałam więc za dalszą współpracę.

Oczywiście, dałam się podpuścić w premierowej audycji i przegięłam. Zapominałam, że rada etyki uważa się za Radę Ocalenia Narodowego. Wojciech Mann, legenda Trójki, któremu zabrano jego ostatnią audycję "Maniak niedzielny", został przez cenzurę sprowadzony w programie "Mann i Manuela" do roli maniaka manualnego. A ja stałam się domorosłym Larrym Flyntem walczącym o wolność słowa sprośnego. I to w kraju, gdzie czytelniczki bardziej mieszczańskiego od kanapy pisma "Twój Styl" ze spokojem czytają o odkryciu nowych rozkosznych punktów G, A, X, dowiadując się, że wagina pomieści niedługo w sobie cały alfabet. W tym samym czasie nowatorska niegdyś Trójka czy jakiekolwiek państwowe radio bądź telewizja, mówiąc o erotyce, składają usteczka w ciup, naśladując cenzurę. Z jednej strony - tandeta komercji ble, ble, ble, z drugiej - tandetna poprawność ple, ple, ple. Zdawałoby się, że pomiędzy tym Babilonem sprzedajności a narodową przyzwoitką z Pcimia jest miejsce na normalność i śmiejącą się z niej prowokację. Tam jednak zieje pustka. Tak więc polski prowokator - zamiast działać na własny koszt - zostaje ugodowcem na etacie i podskakuje w pustce. Bo naigrawanie się z taniutkiej komercji czy nadętej kultury nie ma sensu. One same są już własną karykaturą.

Manuela Gretkowska - Wprost, nr 18, 5 maja 2002