strona główna  artykuły obrazkikalendarium o co chodzi Tajniak
podpisy (protest) podpisy (dymisja) popierają protest Księga gości


 Czytaj też:

Artykuły - spis

1. Program Trzeci pogromem "Trójki"? - wywiad W. Manna z E. Smolarem

2. list otwarty Stanisława Szelca do E. Smolara

3. odpowiedź E. Smolara

4. Też nie słyszymy Trójki - listy czytelników Przekroju

5. Polemika - Anna Moszczyńska



Program Trzeci pogromem "Trójki"?

Przekrój - nr 20, 19 maja 2002

Codziennie rodzi się nowy słuchacz.
Ale nie codziennie umiera stary...

WOJCIECH MANN ROZMAWIA Z WICEPREZESEM POLSKIEGO RADIA EUGENIUSZEM SMOLAREM

WOJCIECH MANN: Sprawdzam, czy Pan Prezes ma broń i ocieka krwią, ale wygląda, że się Pan przygotował i żadnych śmiercionośnych narzędzi nie widzę. Jednak dla zupełnego oczyszczenia przedpola zadam parę pytań, może głupich, ale potrzebnych. Czy jednym z Pana marzeń jest zostać dyrektorem Trzeciego Programu Polskiego Radia?

EUGENIUSZ SMOLAR: Zarządzanie którymkolwiek z programów Polskiego Radia byłoby ukoronowaniem kariery każdego profesjonalnego dziennikarza, ale uspokajam, że Program Trzeci ma sprawną dyrekcję, której zarząd radia nie zamierza zmieniać.


EUGENIUSZ SMOLAR - wiceprezes zarządu Polskiego Radia do spraw programowych. Przez wiele lat kierował polską sekcją Radia BBC. Po powrocie w latach 90. do Polski rozważał swoją kandydaturę na stanowisko prezesa zarządu TVP. W roku 1997 powołał do życia prywatną rozgłośnię Inforadio (późniejsze Radio Tok FM), pierwszą polską stację koncentrującą się na słowie mówionym, a nie na ofercie muzycznej. Od roku 1998 jest wiceprezesem PR. Szycha.
 


Czy w takim razie istnieje jakiś tajemny plan doprowadzenia "Trójki" do tak beznadziejnego poziomu, żeby nikt się już nią nie zajmował i dało się ją sprywatyzować za dwa złote?


WOJCIECH MANN - instytucja. Manniak, radiomann, niby anglista, a w rzeczywistości znakomity dziennikarz muzyczny i nie tylko. Zna nieprzytomne ilości piosenek i utworów. Zarówno w radiu ("Trójka" oraz przez jakiś czas założone przezeń Radio Kolor), jak i w telewizji przygotowywał, prowadził i prowadzi znakomite programy, m.in. "Nie tylko dla orłów", "Non Stop Kolor", "MdM". W latach 80. był redaktorem naczelnym miesięcznika "Non Stop" jeszcze przed przejściem tego pisma na kolor. A więc człowiek nie tylko koloru, ale i czerni, i bieli.
 


- Absurd. Te szeptanki istnieją w dwóch wersjach. Jedna: należy doprowadzić "Trójkę" do upadku i tanio sprzedać, druga: podnieść jej słuchalność i sprzedać drogo. Z każdym z tych wątków korytarzowa plotka wiąże moją skromną osobę. Ci, co tak mówią, nie wiedzą chyba, że żeby pozbyć się najmniejszej części majątku Polskiego Radia, należałoby przejść niesłychanie żmudny proces, uzyskać zgodę ministra skarbu, KRRiTV, zmienić ustawę. Ustawowo Polskie Radio ma nadawać cztery programy ogólnopolskie, i nie mniej.

Moje pytanie sprzed trzech lat, czy w programie "Trójki" można coś zrobić lepiej, było traktowane jako zamach na świętość. Żaden program radiowy czy telewizyjny nie jest kaplicą narodową. To są media, które powinny elastycznie reagować na potrzeby odbiorców, być coraz skuteczniejsze i lepsze. W "Trójce" od dawna w prywatnych rozmowach dziennikarze mówili, że niektóre audycje są od lat okupowane przez pewne osoby, chociaż są kompletnie nietrafione, ale na zewnątrz traktowano je jako świętości, przed którymi należy padać na kolana. Ja przyjęcia pozycji "na kolanach" odmawiam.

Tu się zgadzam, bo inaczej nie moglibyśmy nawet strażnika zmienić.. \.

- Likwidacji funkcji strażnika przemysłowego też ustawa nam zabrania.

Ale już przynajmniej nie są uzbrojeni.

- Są! W pistolety!

Kiedyś mieli takie duże, widoczne karabiny, jednemu nawet kiedyś schowaliśmy taki karabin... Panie Prezesie, ruchy i manipulacje wokół "Trójki" wywołały - ku mojemu zdziwieniu i nawet radości - ogromny rezonans. Oto społeczeństwo, które podobno jest zmęczone i zniechęcone, nagle ożywa i oświadcza, że nie chce, by mu zabierać to, co kiedyś ta "Trójka" mu dała. Nie chodzi o to, by zachowywać w nienaruszonym stanie kaplicę zdrewniałą i zmurszałą. Zdaniem protestujących zostały podkopane fundamenty tej kaplicy. "Trójka" była przez lata źródłem niezwykłej oferty estetycznej, kulturowej, muzycznej. A dziś, jadąc na tę rozmowę, przez 40 minut musiałem wysłuchiwać jakiejś potwornie letniej zupy dla potwornie nudnego słuchacza, który potrzebuje brzęczenia na poziomie owada.

- Uważnie wsłuchuję się w głosy protestujących. Ale przecież elementy tradycyjnej "Trójki" były likwidowane od dawna przez poprzednie dyrekcje, począwszy od Pawła Zegarłowicza czy Grzegorza Miecugowa, niektórych autorów audycji muzycznych zmarginalizował Piotr Kaczkowski, a przywrócił Michał Olszański. To wszystko, co pamiętamy jako esencję "Trójki", to znaczy tworzenie mód muzycznych, specyficzny stosunek do rzeczywistości, nawet do polityki (w warunkach cenzury), to był ewenement w polskiej radiofonii: była świetna publicystyka, porywające dyskusje. Wolność sprawiła, że mamy inne stacje, tam też są dyskusje. Związana z "Trójką" przez lata Monika Olejnik odeszła do konkurencji, gdzie jej rozmowy mają wysoką słuchalność. Podobne rozmowy prowadzi w "Trójce" przybyły z konkurencji Krzysztof Skowroński ale nie mamy już monopolu. Muszę zwrócić uwagę na jedno: jeśli "Trójka" osiągała w ostatnich latach przyzwoitą słuchalność około 8.15 rano, to był jej pułap na cały dzień, podczas gdy w konkurencji słuchalność rosła przez kilka kolejnych godzin. W radiu istnieje zasada: gdy się słuchacza złapie rano, to można go utrzymać i w ciągu dnia, czasem też złowić następnych. Dlaczego tak się nie działo w "Trójce"? To ważne pytanie - albowiem oferta dzienna nie odpowiadała oczekiwaniom słuchaczy.

W swoim już dość długim życiu studiowałem socjologię i czuję potęgę wykresów. Czy "Trójka" ma się ścigać ze stacjami komercyjnymi?

- Mieliśmy w radiu dwie niezależne grupy doradcze, jedną z Kanady, drugą z Polski. Obydwie badały "Trójkę" i obydwie doszły do identycznego, poruszającego wniosku: jeśli stacja o zasięgu ogólnokrajowym w ciągu kilku lat spada do słuchalności pięcioprocentowej, to stoi w obliczu ogromnego zagrożenia. Jaki odpowiedzialny, zarządzający radiem człowiek może pozostać nieczuły na taką wieść?

Wielu protestujących w obronie starej "Trójki" to przedstawiciele inteligencji po czterdziestce, którzy wychowali się na "Trójce". Dlatego zmiany budzą takie emocje. Na "Zetce" w tym sensie nikt się nie wychował. Kiedy wypadła stamtąd połowa dziennikarzy, to oni sami protestowali, potem poznajdowali sobie pracę, a życie płynęło dalej.

Skoro śmierć grozi stacji pięcioprocentowej, to co może się stać "Dwójce" z jej jednym procentem? W jakim celu galwanizuje się tego nieboszczyka?

- "Dwójka" realizuje specyficzny program związany z wysoką kulturą muzyczną i literacką. Jeśli nie będzie tego robić radio publiczne, to nie zajmie się tym nikt inny. Niemniej, ten jeden procent nikogo nie satysfakcjonuje! Dyrekcja i dziennikarze "Dwójki" też się zastanawiają nad unowocześnieniem form dziennikarskich, bez zmiany charakteru programu.

Ciężko rozmawiać z takim prezesem, bo Pan jest nie do końca materialny. Pan na wszystko ma odpowiedź.

- Jestem z krwi i kości, ale i z wielkiej pasji - ja tym żyję.

Przez lata "Trójka" była jedyną stacją ośmielającą się pokazywać coś innego niż tylko kalkę muzyczna z Anglii i Stanów. Dziś wydaje się posłuszna temu, co pięć wielkich koncernów promuje na całym świecie.

- Trzy lata temu okazało się, że muzykę dla najważniejszego pasma - porannego wydania "Zapraszamy do ťTrójkiŤ" - przygotowywało dwóch współpracowników. Nie było przez lata zebrań redakcji muzycznej, nie było przemyślanej oferty próbującej połączyć to, co popularne, z tym, co oryginalne, bardziej wyszukane. Apelowałem przez dwa lata: niech ktoś to wymyśli, niech "Trójka" się odnajdzie w nowej rzeczywistości! Nie było woli, panował samozachwyt... A słuchacze uciekali do konkurencji.

Są sposoby, by znaleźć zdolnych. Ja sam pierwsze niezdarne kroki stawiałem w Rozgłośni Harcerskiej, stamtąd ludzie "Trójki" mnie i wielu innych wyłowili, zrobili próby. Jak się ktoś sprawdził, to ostatecznie trafiał na antenę. Podobną wylęgarnią stała się później Radiostacja. Trzeba szukać ludzi młodych i kierowanych autentyczną potrzebą, a nie uciekać się do zużytych prezenterów, którzy zęby zjedli na zapowiadaniu średnich piosenek.

- Zgadzam się z tym entuzjastycznie. Za muzykę w "Trójce" odpowiada dyrekcja, Marek Niedżwiecki i Paweł Kostrzewa. I oni już wypracowali sposób na likwidację przypadkowości w doborze materiału muzycznego. Zadajemy sobie pytanie: dlaczego w ciągu dnia słuchalność "Trójki" nie rośnie? Nie w Warszawie, ale w Polsce - pamiętajmy, że 20 procent słuchaczy "Trójki" to mieszkańcy wsi i małych miasteczek, czyli ta tradycyjna inteligencja trójkowa rozlokowana jest też poza wielkimi miastami.

To fantastycznie.

- Otóż ludzie w ciągu dnia są zajęci: praca, opieka nad dziećmi, jeżdżą samochodami... To nie jest pora na skupione słuchanie radia. Nawet w biurach radia słucha po kilka osób w pomieszczeniu. I tych kilka osób musi się zgodzić na jedną stację. Nie była to "Trójka", albowiem w takiej sytuacji słuchamy najchętniej radia, które nas emocjonalnie nie angażuje. Czyli "Trójka" musi wypracować taką ofertę muzyczną, informacyjną i publicystyczną, która będzie skuteczna w tych warunkach. Żadnych nudziarstw czy długich dyskusji: poważne tematy można poruszać na antenie krótko i atrakcyjnie. Dlatego na przykład dyrekcja przeniosła "Puls Trójki" na popołudnie.

Dlaczego jednak w najlepszym czasie radiowym, czyli między dziewiątą a czwartą po południu, rezygnujemy z minimalnego wysiłku? Dlaczego nie zaproponować słuchaczom czegoś, co choćby troszkę wyniosłoby ich ponad obowiązującą papkę?

- Ależ - znajdzie pan niemało różnorodnych materiałów z udziałem żywych, pasjonujących ludzi. Stąd pomysł na "Historię jednej piosenki", gdzie pan, Panie Wojtku, z Markiem Niedźwieckim cudownie opowiadacie w kilka minut o jakimś fascynującym przeżyciu muzycznym. Więcej tego!

Wie Pan, dlaczego zauważył Pan nasze rozmowy o piosenkach? Bo my mamy stosunek do tego. My się przygotowujemy pieczołowicie, jakby to byt egzamin do radia. A to tylko trzy minuty...

- Świetnie! Podobnie działa w południe Kuba Strzyczkowski, który ma kolosalną zdolność aktywizowania słuchaczy. On ma nam zbudować napięcie wokół spraw, które poruszają słuchaczy, zachęcić ich, żeby dzielili się tym, co uważają w życiu codziennym za absurd, mówili o rzeczach, do których mają osobisty stosunek.


"TRÓJKA" - czyli Program III Polskiego Radia - istnieje już 40 lat. Była pierwszym programem radiowym w nadawanym w całości na UKF. Początkowo można jej było słuchać tylko trzy godziny dziennie, od roku 1995 jest progrmem całodobowym. Dla polskiej inteligencji stała się synonimem wysokiego poziomu i wszechstronnej oferty, i to nawet w czasach PRL-owskiej cenzury. Reportaż, publicystyka, wspaniałe audycje muzyczne (od opery do rocka), programy literackie, teatrzyk "Zielone Oko" czy znakomite propozycje rozrywkowe ("Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy", "60 minut na godzinę") przeszły do legendy. Legendy, która - jak widać z emocji towarzyszących obecnym zmianom w "Trójce" - nie zamierza odejść do lamusa.
 


Kuba to też stare narzędzie. A nowe?

- Jest wielu świetnych ludzi w "Trójce" - a jeśli nie ma, to trzeba ich szukać! Teraz jest czas na to, żeby posprawdzać każdego. Nauczyłem się, że czasem trzeba podejmować decyzje nawet wbrew wszystkim, wbrew sentymentom. Znamy wszyscy zjawisko "efektu pilota". Kiedyś było tak, że jeśli coś w telewizji nie przykuwało naszej uwagi na dłużej, zmieniało się pilotem kanał. Teraz jest tak, że zmieniamy kanał, jeśli nas coś natychmiast nie zachwyci! To jest znacznie groźniejsze. Temu radio publiczne się nie przeciwstawi. Radio publiczne może równoważyć zadania wynikające z misji, a więc dostarczanie informacji, publicystyki, reportażu, różnorodnej muzyki - z nowoczesnym sposobem przekazu, który wynika z konkurencji na rynku. Teraz, jeśli coś się nagle wydarzy na świecie czy w Polsce, to słuchacz natychmiast się o tym dowie, antena jest otwarta dla gorących newsów. Tego przedtem w "Trójce" w takim stopniu nie było! Ale ogólnie słuchacz, gdy jest zajęty, nie chce być zanadto angażowany przez radio.

Pan nie docenia słuchacza. On może być zapracowany, ale niech no usłyszy, że coś się dzieje, to nadstawi ucha. Choćby inny dżingiel, a nie te żałosne chórki, które już wszyscy przećwiczyli nawet w Albanii, a "Trójka" grzecznie na szarym końcu też się na nie decyduje. Zmieniajcie, ale pamiętajcie o kapitale "Trójki". Dla niektórych Piotr Kaczkowski jest bogiem - to go zostawić! Odczyścić, odremontować "trójkową" kaplicę, ale nie burzyć jej. Wykorzystać ogromną wiedzę i pasję Grzegorza Wasowskiego. I szukać młodych, ale też pełnych pasji, a nie jakieś kobitki mdławe, które mówią nic i o niczym, proponują jakieś konkursy nie na poziomie...

- Poprzednie dyrekcje już zdawały sobie sprawę, że "Trójka" idzie w złym kierunku, petryfikuje stare formy radiowe, które były skuteczne jeszcze w latach 80., ale dekadę później okazały się przestarzałe. Gdyby "Trójka" zmodernizowała na początku lat 90. swoją komunikację ze słuchaczem - zmodernizowała, nie skomercjalizowała! - to RMF i "Zetka" nie osiągnęłyby swoich wyników. Ja chciałbym zobaczyć połączenie tego, co cenne z przeszłości, z tym, co skuteczne dla przyszłości. Czyli odmłodzić to radio. Pytałem wielokrotnie w "Trójce": jak chcecie to zrobić, jakie macie nowe pomysły? I nie dostawałem odpowiedzi. Co "Trójka" może zachować z przeszłości? Nimb, poczucie wyjątkowości, różnorodną ofertę muzyczną, przykuwające uwagę słowo. Ale niech to przekuje na współczesny język radiowy.

Skuteczność radia mierzy się słuchalnością. "Trójka" ma nadreprezentację inteligencji wśród swoich słuchaczy. Chcemy to utrzymać, chcemy, żeby "Trójka" była radiem młodej inteligencji, wspierającym środowiska profesjonalistów w ich wyborach co do aspiracji zawodowych, stylu życia czy rozrywki, A gdzie jest ta nowa rozrywka? Ile lat można klęczeć przed znakomitym Andrzejem Waligórskim i jego osiągnięciami? Rozrywka w Polsce przestawiła się na telewizyjny sposób komunikowania, na tam obowiązujące grepsy. Szefowie "Trójki" chcą szukać młodych po ośrodkach studenckich, mają znaleźć nowe siły witalne kabaretu. Niech się coś ruszy i w tej kaplicy.

Ja marzę o tym, żeby się w samochodzie zdenerwować, słysząc, jak jakiś młody prowadzi audycję, a prowadzi ją tak, że mi się tyłek pali! Niech mnie zaskoczy ktoś niekonwencjonalnym sposobem podawania godziny, innym porządkiem serwisu informacyjnego... Dlaczego zaczynać wszystkie serwisy od liczby ofiar, skoro raz można zacząć od tego, że świnia przegoniła autobus 115? Jeżeli samo radio nie potrafi wykonać takich ruchów, to kto ma to zrobić?

- I znowu się z panem zgadzam: takie działania należą bezpośrednio do dyrekcji programu. Moim zadaniem jest inspirować ich do myślenia, podejmowania działań, przedstawiać wyniki badań ilościowych i jakościowych.

Jeden wykładowca na socjologii powiedział nam kiedyś, że istnienie socjologii dowiodło konieczności istnienia socjologii...

- Ale my, badając nowe audycje, posługujemy się nie statystyką, tylko grupami focusowymi, czyli badamy je na publiczności docelowej. I zdarza się, że jakiś program podoba się wyłącznie kobietom. Wiemy wtedy, że nie możemy robić czegoś, co z natury rzeczy eliminuje mężczyzn, chyba że podejmiemy taką świadomą decyzję. Wyniki badań traktuję nie jak biblię, ale jako sugestię: zastanówcie się. Poza tym musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mamy pięcioprocentową słuchalność, dysponując nadreprezentacją inteligencji, skoro "Zetka" ma 20 procent i też dociera skutecznie do inteligencji? Słuchacze "Zetki" czy RMF są potencjalnymi słuchaczami "Trójki"! Ja bym chciał, żeby to było radio swojego pokolenia, jak kiedyś, żeby wyznaczało trendy, także muzyczne.

Ale na razie idzie w odwrotnym kierunku.

- Chwileczkę, nowa ramówka istnieje dopiero dwa tygodnie! Najpierw "Trójka" musi się ustabilizować, również kadrowo, a potem będzie udoskonalać swoją ofertę.

Słuchacz zapewne najbardziej chce poczucia humoru u pogodnych prowadzących. A Pan tu nie ma ani jednego prowadzącego z poczuciem humoru!

- To żarty - Baron bez poczucia humoru??? Dajcie nam czas. Może to wszystko stało się zbyt szybko, może za prędko przeniesiono słuchaczy "Trójki" w nową rzeczywistość, w świat nowych dżingli i tak dalej... Zmiany może są zbyt radykalne dla wielu słuchaczy, ale inne być chyba nie mogą. Nie ma czasu.

Jeżeli nie stworzycie stacji o wyrazistym obliczu, to słuchacz, który trafi na takie pól godziny, na jakie ja trafiłem, jadąc do Pana, więcej się nie nabierze. Słuchacza trzeba uwieść czymś niekonwencjonalnym. Mnie się to udało w czasie, kiedy budziłem słuchaczy w audycji porannej, a wie Pan jak? Nienawidziłem tego rannego wstawania i nie ukrywałem tego. Miałem złą dykcję, bytem zły, mrukliwy, mówiłem na przykład, że jest godzina nie szósta, tylko "fófta". Uważam, że można wziąć sepleniącego prowadzącego i to będzie hit. Ludzi trzeba zaczepiać, wytrącać z równowagi, nie przyzwyczajać. Teraz "Trójka" słuchaczy usypia. Czy może mi Pan zadeklarować, że tak dalej nie będzie?

- Gwarantuję, że "Trójka" będzie skutecznie budzić, bawić, informować, poruszać emocjami! Po pierwsze, jak mnie pan zapyta, czy kocham bardziej mamusię czy tatusia, odpowiadam, że mam identyczny stosunek do wszystkich programów Polskiego Radia, żadnego nie wyróżniam, nieustannie myślę i dyskutuję nad dostosowaniem oferty programowej wszystkich anten. Program I spokojnie, ale konsekwentnie się dostosowuje. Niemniej, po drugie, "Trójka" jest bardzo ważna dla Polskiego Radia jako program masowy skierowany do młodszych słuchaczy. Po trzecie, wprawdzie tylko 25 procent naszego budżetu zależy od reklam, ale musimy je wypracować, także w Programie III. Podsumowując: "Trójka" ma być radiem nowoczesnym, ma nie być komercyjna i nie będzie się ścigać z komercyjnymi rozgłośniami. Ale bezpieczne osiemdziesięć procent słuchalności musimy osiągnąć, bo od tego zależy kondycja finansowa całego Polskiego Radia. Więcej nam nie trzeba, choć... Niech "Trójka" wypracuje własną, oryginalną formułę, która przyciągnie do odbiorników nowych słuchaczy. Codziennie przecież rodzi się nowy słuchacz.

Rozmawiał

WOJCIECH MANN

Współpraca

FILIP ŁOBODZIŃSKI